Dlaczego dzieci uczą się manipulacji?

W jakich sytuacjach my dorośli uciekamy się do podstępu, żeby osiągnąć zamierzony cel? Przychodzą mi do głowy dwie odpowiedzi. Po pierwsze kiedy nie możemy (realnie lub w naszym wyobrażeniu) zdobyć tego, czego pragniemy po prostu po to sięgając. Druga sytuacja ma miejsce wtedy, kiedy blokuje nas lęk przed odmową, strach przed wyśmianiem lub inne nieprzyjemne doświadczenia emocjonalne.

Dzieci mają podobnie. Tak, uważam, że dzieci mogą się nauczyć manipulacji, jeśli z jakiegoś powodu zdobycie celu nie jest możliwe za pomocą zwyczajnych sposobów (jak na przykład płacz informujący o stanie dyskomfortu) lub mają przykre doświadczenia przemilczania,  bycia wyśmiewanym czy poniżanym, kiedy wyrażają potrzebę. Uczą się pewnych strategii, które pozwolą im zaspokoić swoje potrzeby i jednocześnie uniknąć cierpienia.

Tak, dzieci płacząc wyrażają swoje CIERPIENIE. Czasem tęsknotę za mamą, czasem dyskomfort zimna a kiedy indziej frustrację, że nie mogą dostać upragnionej zabawki. Wiem, że kiedy odmawiam mojej córce obejrzenia kolejnego bajkowego teledysku, ona realnie cierpi. Całym swoim ciałem pragnie obejrzeć jeszcze bociana i podskakujące kulki. Rozumiem jej żal i rozgoryczenie, przyjmuję jej łzy i łkanie. Sama przecież czasem się złoszczę, kiedy brakuje mi upragnionej chwili dla siebie w ciągu dnia (a pragnę tego równie mocno, jak ona swojej bajki!). Normalna sprawa, każdy z nas doświadcza emocji, bo, każdy z nas ma swoje potrzeby.

Tak, uważam że na KAŻDY płacz dziecka należy REAGOWAĆ. Nie, nie oznacza to, że należy dać dziecku wszystko, czego się domaga. Reakcję na płacz rozumiem jako odkrywanie emocji, które za płaczem stoją, a które domagają się zaspokojenia. Uszanowanie, zrozumienie tych emocji i przyjęcie ich. Przejście razem z dzieckiem przez rozpacz i smutek, nazwanie ich, pozwolenie na ich przeżycie, pełne empatii towarzyszenie. Kiedy moja córka zaczyna rozpaczliwie płakać i domagać się teledysku o bocianie, pozostaję wierna swojej odmowie. Ale nie opuszczam jej w tej rozpaczy, tylko przytulam, rozmawiam, tłumaczę. Czasem proponuję alternatywę pamiętając o tym, że każda emocja to ładunek energii, która domaga się skanalizowania. Poszukuję więc ciekawej alternatywy dla teledysku – sięgam po kolorowe klocki, wspinam się na wyżyny aktorskich zdolności, żeby zaczarować jakąś inną zabawę i staram się nią zaciekawić. A czasem po prostu długo się przytulamy, aż skończy się łkanie i otworzy przestrzeń na nowe doświadczenia.

Dlaczego nie wolno nam ignorować płaczu dziecka, niezależnie, czy ma ono miesiąc, rok czy siedem lat?

Zdrowy dorosły, sięga na różne sposoby po to, czego potrzebuje. Dziecko ma ten kłopot, że bardzo często zaspokojenie jego potrzeb ZALEŻY od rodzica. Rodzic staje się ogniwem pośredniczącym między potrzebą dziecka a jej zaspokojeniem i upragnionym komfortem (przywróconą homeostazą). Brak reakcji ze strony rodzica jest dla dziecka komunikatem, że jego potrzeba (a tym samym dziecko) nie jest w porządku i że musi sobie sam z nią poradzić. Może więc albo przestać ją odczuwać albo znaleźć alternatywne sposoby na zaspokojenie. W pierwszym przypadku dziecko rozpoczyna patologiczny proces cielesnego odczulania – blokuje określone partie mięśniowe odpowiedzialne za napięcie emocjonalne, przez co staje się ono mniej dotkliwie a po jakimś czasie znika w ogóle. Tym samym dziecko szybko staje się niezdolne od odczuwania emocji, co ma wpływ na jego rozwój fizyczny czy społeczny (w skrajnych przypadkach prowadząc do rożnych form psychopatii). Drugi sposób – czyli poszukiwanie alternatywnych sposobów na zaspokojenie, to właśnie jest manipulacja. I nie chodzi tu nawet o świadomy proces (choć tego też baczni dziecięcy obserwatorzy mogą się nauczyć), ale o sytuację w której zamiast po prostu szukać bliskości z rodzicem (przez zabawę, przytulanie etc) dziecko zaczyna chorować i w ten zakamuflowany sposób dostaje to, czego potrzebuje (np. opiekę) nie musząc po to sięgać.

Milczenie to tylko jeden z pomysłów na ignorowanie płaczu dziecka: można go też wyśmiewać, nawoływać dziecko do tego, żeby przestało, zaprzeczać „przecież nic się nie stało”. Myśląc językiem psychopatologii każda z tych form reakcji będzie miała niepożądane skutki w przyszłości. Jedni dorośli schowają swoje emocje pod płaszczykiem wstydu, inni będą wmawiać sobie i innym, że w życiu trzeba być twardym, ostatni będą przeżywać nieustanne poczucie winy, bo przecież nic się nie stało, a oni ciągle mają „jakieś ale”.

W naszych dorosłych rękach spoczywa przyszłość dzieci. To od nas muszą się nauczyć, czym są emocje i potrzeby: jak je rozpoznać jak sobie z nimi radzić. I w tym procesie nie ma drogi na skróty (nawet jeśli chwilowe „uciszenie” dziecka może nam się takową drogą wydawać). Żeby nauczyć dziecko w konstruktywny sposób kontrolować swoje emocje, najpierw musimy mu pozwolić się z nimi spotkać: doświadczyć złości, frustracji i żalu. Dać im nazwę, w ten sposób oswoić („teraz się złościsz”) i stopniowo uczyć się z nimi radzić. Jak? Poprzez uważne towarzyszenie i wspólne szukanie rozwiązań. Poprzez mądre wyznaczanie granic i naukę rozróżniania potrzeb od zachcianek. Przez szacunek i akceptację dla wszystkiego, czego dziecko doświadcza. Tak, by drogą do zaspokojenia była szczerość i dialog (ze sobą i innymi) zamiast uciekania się do manipulacji.

 —

Źródło zdjęcia: flickr.com