W stronę TAK, czyli o szacunku dla potrzeb i granic

W domku na placu zabaw bawią się chłopcy, A. zmierza w ich stronę. Jeden z chłopców (M.) natychmiast toruje całym ciałem drogę do domku mówiąc „ona nie może się tu bawić!„.  Z prędkością światła odzywa się babcia M. „M. podziel się z dziewczynką, nie wolno tak robić!”. „A dlaczego nie może?” – pytam M. „Bo połknie klocki” – odpowiada. Rzeczywiście A. jest co najmniej o połowę młodsza od M. „Aha, czyli dbasz o to, żeby była bezpieczna! To takie miłe” – odpowiadam z zachwytem. Całe napięcie sytuacji opada, „TAK!” – odpowiada rozpromieniony M.

Jesteśmy w odwiedzinach u J. A. siada na jego czerwonym stołeczku. J. widząc to woła „Nie tu! Nie na czerwonym stołku!”.  Przez głowę przebiega mi myśl, żeby podjąć dyskusję, że przecież to tylko na chwilę i żeby się zgodził… Uświadamiam sobie, że ten stołek należy do J. i przecież ma prawo nie chcieć, żeby A. na nim siadała. „To powiedz, na czym może usiąść?” pytam. J. natychmiast przynosi wielkie pudło z klockami i stawia za A, żeby mogła usiąść. Oboje wydają się zadowoleni. Kiedy wychodzimy dostaję na pożegnanie najbardziej rozczulającego przytulasa na świecie. Wzruszam się.

Obok zjeżdżalni stoi hulajnoga, A. od razu ją zauważa i zmierza w jej stronę. Właścicielka widząc to biegnie do nas. Mówię do A. „To hulajnoga dziewczynki, zaraz zapytamy, czy możemy się nią chwilę pobawić.” Dziewczynka potwierdza,  że to jej hulajnoga i nie chce, żeby A. się nią bawiła. „A. jest jeszcze malutka i nie umie się bawić hulajnogą, a Ty jesteś większa, może nam pokażesz?”. Najpierw obdarza nas promiennym uśmiechem i w mgnieniu oka robi wokół nas radosne kółka na hulajnodze. Potem stawia ją przy nas i pokazuje A. „Tutaj jest kółko i tak się kręci, a tu kierownica…”. Kiedy zbierają się do domu mama dziewczynki mówi „pierwszy raz rozmawiała z kimś obcym i to jeszcze tyle czasu„.  Żegnamy się z uśmiechem.

Magia? Chyba nie, choć ten ogrom pozytywnych emocji i dobrej energii wydaje mi się magiczny. To bardzo proste historie o współpracy z dziećmi. Bez udowadniania, że nie mają racji. Z uszanowaniem ich granic i potrzeb. To historie, których szczęśliwe zakończenia wszystkim dodają skrzydeł. Co wspiera współpracę w tych historiach?

Po pierwsze uznanie, że za zachowaniem M. kryje się pozytywna intencja i jakaś potrzeba. Na przykład troska o A. i jej bezpieczeństwo.  Po drugie uszanowanie „nie” i pozostawienie wolności wyboru. To J. zadecydował, którymi zabawkami możemy się bawić. Po trzecie zgoda na „moje” – uznanie prawa własności i wciągnięcie dziewczynki do zabawy w sposób, w który to ona staje się przewodnikiem po swoim świecie.

To w gruncie rzeczy bardzo proste. Przynajmniej w teorii. Bo w praktyce najczęściej słyszymy „no podziel się, bo dziewczynce będzie przykro!”, „nie bądź niegrzeczny, bo dziewczynka nie będzie chciała się z Tobą bawić„. Zamiast usłyszeć i przyjąć zdanie naszych dzieci ulegamy z automatu przymusowi dzielenia się, bycia miłym, bycia w dobrych stosunkach z innymi za wszelką cenę. Kłopot polega na tym, że to dziecięce „nie” jest koniecznym warunkiem kształtowania tożsamości. Odróżniania tego co moje od nie-moje, ja od nie-ja. To pierwsze próby testowania własnych granic – „Czy mogę chcieć czegoś innego niż mama, tata czy kolega?” „Co się stanie, kiedy powiem NIE?”.

Przyglądałam się kiedyś swojej pracy trenerskiej na warsztatach NVC (komunikacji bez przemocy).  Odkryłam, że każda decyzja, którą podejmuję pracując z grupą (np. przedłużyć dyskusje, zmienić plan warsztatu, zareagować na konkretne zachowanie uczestnika etc) wynika z jakiejś mojej potrzeby. Uświadomienie, że zamiast oceniać moje działania w kategoriach „dobrze – złe” czy „słuszne – niesłuszne” mogę odkrywać swoje potrzeby, było takie uwalniające! Łagodny dialog zamiast samobiczowania – to naprawdę dobry deal! Pamiętam tamten flow, to przyjemne uczucie poruszenia i spokoju, kiedy zaufałam swoim intencjom i potrzebom.

Na warsztatach z asertywności pytam lub zapraszam do okrywania, co uczestników blokuje przed odmową albo otwartym wypowiedzeniem własnego zdania (szczególnie odmiennego od zdania innych). Odkrywają najczęściej, że boją się, że zrobią komuś przykrość lub że ktoś przestanie ich lubić. Odzywają się lęki przed trudnymi emocjami innych oraz przed odrzuceniem…

„no podziel się, bo dziewczynce będzie przykro!”nie bądź niegrzeczny, bo dziewczynka nie będzie chciała się z Tobą bawić„.

Brzmi znajomo, prawda?

Masz prawo do własnych potrzeb i granic.

Jesteś OK, kiedy się ze mną nie zgadzasz.

Nie jesteś odpowiedzialny za moje emocje.

„No to jak dziecko ma się nauczyć dzielić,  jak ma sprostać wyzwaniom życia społecznego? – ktoś zapewne zapyta. Właśnie tak – jeśli uszanujemy potrzeby i granice naszych dzieci, one nauczą się szanować granice i potrzeby innych ludzi.  

.
Żródło zdjęcia: http://top1walls.com/walls/people/bears-children-teddy-bears-1763656-2560x1600.jpg