Burze wokół matki karmiącej

Przeczytałam wywiad z Agatą Aleksandrowicz z Hafija.pl, a potem komentarze pod tym wywiadem. Z natłoku myśli udało mi sie wyłowić kilka refleksji – głównie w formie pytań, choć i paru odpowiedzi również. Moje reakcje są składową dwóch perspektyw – matki i psychologa, rozdzielanie ich w tym momencie byłoby sztucznym zabiegiem.

Prawo do ingerowania w osobiste wybory innych osób

Nie rozumiem, dlaczego informacja o karmieniu dziecka do 4-ego roku życia i wspólnym spaniu wywołuje tyle emocji? Padają bluzgi, oceny, szykany – o wychowywaniu maminsynka, o nadopiekuńczości. Dlaczego coś, co jest w sferze osobistych wyborów (elementarnego prawa do wolności każdego człowieka) staje się w ogóle przedmiotem dyskusji? Jeśli matka wybiera karmienie piersią i wspólne spanie to jakakolwiek dyskusja o słuszności tych wyborów jest conajmniej nie na miejscu.

Karmić długo, za długo…

Kto miałby decydować o tym, ile to jest karmić długo a ile już za długo? Kto wyznacza granice normy w tej kwestii? Nie pierwszy raz spotykam się z przekonaniem, że karmienie piersią i wspólne spanie z dzieckiem, które nie jest już niemowlakiem, to robienie temuż dziecku krzywdy. Słyszę lub czytam stwierdzenia, że matki wychowują w ten sposób niesamodzielnych dorosłych, dla których jedynym ratunkiem będzie w przyszłości długa psychoterapia. To jest, mówiąc krótko i kolokwialnie, odwrócenie kota ogonem. W moim przekonaniu powszechność występowania depresji, trudności w budowaniu i utrzymaniu stałych związków, uzależenień, kłopotów emocjonalnych współczesnego człowieka jest konsekwencją “zimnego chowu” wcześniejszych pokoleń rodziców. Tego, że kiedyś wychowywało się dzieci do grzeczności i posłuszeństwa, pozbawiając je fundamentu w formie bliskości, zaufania i bezpieczeństwa. Innymi słowy dzieci te nie dostawały w wyposażeniu podstawy do dalszego, zdrowego funkcjonowania w świecie. Jak dokonuje się to “przeinaczanie faktów”? Co to za zabieg, dzięki któremu piętnowane są matki wychowujące swoje dzieci w duchu bliskości a honorowane te, które szybko wracają do “normy sprzed dziecka”?

Czy czterolatek to też człowiek?

Janusz Korczak pisał: nie ma dzieci, są ludzie. Bardzo podpisuję się pod tymi słowami. Już noworodek potrafi w jasny sposób manifestować dyskomfort i swoje zdanie w kwestii spania, glodu, chłodu etc. Dwulatkowe “nie” to pierwsze szlify wykluwającej się dziecięcej autonomii. Dlaczego czytelników oburza to, że czterolatek został dopusczony do głosu w sprawie karmienia? Do głosu w swojej sprawie! Kłopot byłby wtedy, kiedy dziecko decydowałoby za matkę. Ale decyduje z nią, z jej udziałem, z jej zgodą na dalsze karmienie i uszanowanie jego wyborów. Dlaczego to oburza zamiast wzruszać? Decyzje o karmieniu i odstawianiu od piersi są zawsze przede wszystkim decyzjami diady matka – dziecko. Dlaczego tak trudno ich wesprzeć i uszanować autonomię tych wyborów?

Myślę sobie również, że ocenianie (przez osobę, która przedstawia się jako psychlog i psychiatra) oraz stawianie obraźliwych hipotez pseudodiagnostycznych na podstawie strzępków informacji zawartych w niniejszym artykule jest co najmniej krzywdzącym nadużyciem. Primum non nocere, wspierać a nie krzywdzić.

.

14800556182_a7faf1f98e_b

Zdjęcie: www.flickr.com/photos/111778568@N06/