Dziecko w sieci

W facebookowym komentarzu pod postem jakiegoś publicznego bloga znalazłam lękotwórczy łańcuszek – opowieść, jak dziecko zadźgało inne dziecko z dopiskiem w stylu „Udostępnij to natychmiast w 20 komentarzach, albo zginiesz w podobny sposób”. Wchodzę na profil autorki. Okazuje się nią wyglądająca na około 10 lat dziewczynka. Kilka zdjęć profilowych, w tle zdjęcie na którym leży na kanapie i uroczo się uśmiecha. Odzywa się we mnie matka i psycholożka – trzeba zareagować, nawet jeśli to tylko zabawa. Sprawdzam jaka jest dolna granica wieku użytkowników facebooka. 13 lat. Dziewczynka wygląda na młodszą, postanawiam więc to zgłosić. Niestety facebook nie przewiduje takiej treści zgłoszenia (przynajmniej nie przez telefon). Oferuje mi jedynie wysłanie wiadomości do dziewczynki, ukrycie jej postów (tylko ja nie będę ich widzieć) lub jej całkowite zablokowanie (nie zobaczę żadnej z jej aktywności). Przebieram nogami z bezradności. Żadna z tych opcji nie rozwiązuje sprawy.

Dziewczynka ma 173 znajomych. Głównie dzieci. Wymalowane dziewczynki pozujące do zdjęć, chłopiec w samych spodenkach prężący swoje „muskuły”. Jestem zażenowana i zniesmaczona. Wśród znajomych tych dzieci widzę też dorosłych o tych samych nazwiskach. To pewnie ich rodzice – myślę. Krew zaczyna mi krążyć mocniej – czyli o tym wiedzą, widzą to i pozwalają na to?!? U rodziców też królują zdjęcia swoich pociech. Rodzina w komplecie: tu chrzciny, tu pierwsza komunia… O proszę, tutaj jakaś mama(?!) komentuje zmianę statusu na „w związku” swojego syna. Przecieram oczy ze zdumienia. Jestem przerażona i wściekła na tych rodziców.

Wiem, czasy się zmieniły i żyjemy w świecie nowych technlogii. Nie mam zamiaru temu zaprzeczać. Kiedyś zaginaliśmy kartki w zeszytach robiąc kolorowe Pele-Mele, przekazywaliśmy swoim kolegom pamiętniki. Z zapartym tchem czytaliśmy odpowiedzi na pytania „czy masz chłopaka?”, „co o mnie myślisz?”. Pewnie sami mieliśmy niewiele więcej niż 10 lat. Tak w klasie i szkole rozchodziły się informacje o naszych kolegach i koleżankach. Spełniało to podobne funkcje, co facebook dzisiaj. Niemniej nie było tam prowokacyjnych zdjęć dziewczyn i roznegliżowanych chłopców. I co najważniejsze – Pele-Mele pozostowało poza zasięgiem osób, które mogły zrobić z tego niewałaściwy użytek. Pozostawało w naszych prywatnych rękach.

Mam nadzieję, że kiedy moja córka będize miala 10 lat nie będzie mieć profilu na facebooku ani potrzeby robienia do aparatu wyszminkowanych dziubków. Tak bardzo chciałabym uchronić jej niewinność jak najdłużej – tym tropem powędrowały moje myśli. I wtedy właśnie mnie olśniło! Moja córka ma już swój profil!!! – pomyślałam z przerażeniem. Sama jej go założyłam wrzucając jej zdjęcia, odkąd skończyła mniej więcej rok. Najpierw ostrożnie, tylko te, na których nie widać jej twarzy. Potem coraz śmielej. Chciałam się dzielić swoim szczęściem ze światem. I z każdym nowym zdjęciem dodawałam nowe racjonalizacje – przecież „widzą to tylko znajomi”, że „wybieram tylko takie zdjęcia, których potem nie będzie się wstydzić…”

Jakim prawem oceniam rodziców tamtych dziesięciolatków, jeśli sama robię coś takiego? Jak mam oczekiwać, że moja córka pozostanie wolna od facebooka, jeśli sama wprowadziłam ją w ten świat?

Cieszę się, że moja świadomość rozpoczyna się właśnie tutaj, właśnie w tej chwili. Usunęłam wszystkie zdjęcia mojej córki. Chcę, żeby moje dziecko dokonywało odpowiedzialnych wyborów, obserwując w jaki sposób ja podejmuję decyzje. Widząc za czym podążam, a z czego świadomie rezygnuję. Dzisiaj zaczynam zmianę od siebie.

.

Źródło zdjęcia: http://keddr.com/wp-content/uploads/2014/06/1-child-fb.jpeg