Karmienie piersią: o co zadbać, aby było udane?

Czytając po raz pierwszy raport o stanie karmienia piersią w Polsce w 2014 [1] byłam (łagodnie mówiąc) zaskoczona. Dopiero wtedy pojawiły się pierwsze wyniki badań na ten temat, z których wynikało, że karmienie piersią rozpoczyna po porodzie aż 98% kobiet (wyłącznie piersią 50%), ale już w 6 tygodniu życia dziecka ten wskaźnik maleje do 46%. Według niektórych badań regionalnych w 6 miesiącu życia wyłącznie piersią karmi zaledwie 3,8% kobiet. Przypomnijmy, że Światowa Organizacja Zdrowia zaleca karmienie wyłącznie piersią przez pierwsze 6 miesięcy życia dziecka, do 1 roku życia mleko mamy powinno pozostać głównym składnkiem diety rozszerzanej systematycznie o inne produkty oraz rekomenduje by pozostać przy karmieniu piersią do 2 roku życia dziecka albo i dłużej. Jak widać teoria nijak się ma do rzeczywistości, którą obrazują wyniki badań.

Wiem, ile dobrodziejstw kryje się w mleku mamy, znam ten rodzaj rozczulenia nad ssącym w bliskości dzieckiem, przyjemność płynącą z kontaktu wzrokowego, poczucie dawania dziecku najlepszego pożywienia jakie matka natura stworzyła. Znam też przemęczenie po zarwanych nocach przy wiszących na piersi dzieciach, ból ugryzień, gorycz wątpliwości czy dziecko się najada i czy wystarczająco dobrze przybiera na wadze. Pierwszą córkę karmiłam długo (ponad 2 lata), teraz już 9 miesiąc udaje mi się karmić bliźnięta. I nie zamierzam pisać, że to bułka z masłem ani piętnować nikogo, kto z karmienia piersią zrezygnował. Tym postem chciałabym wyrazić wdzięczność wobec wspaniałych kobiet karmiących, które pojawiły się w moim życiu przez ostatni rok i swoim wsparciem sprawiły, że dziś możemy się cieszyć karmieniem naturalnym.

W niektórych badaniach (także we wspomnianym raporcie dostępnym na stronie CNOLu) pojawia się pytanie: dlaczego kobiety (przedwcześnie) rezygnują z karmienia piersią? W raporcie możemy znaleźć bardzo różne odpowiedzi, także takie, których źródłem są fałszywe przekonania dotyczące karmienia piersią, albo obrazujące słabe przygotowanie służby zdrowia do wspierania kobiet w laktacji. Ale w tym wpisie chciałabym poszukać odpowiedzi na inne pytania: dlaczego kobietom się udaje? Co sprawia, że potrafią wykarmić jedno, dwoje, nawet troje dzieci jednocześnie? Nie prowadziłam badań, poniższe słowa to jedynie moje wnioski płynące z niemal 4-ro letniej przygody z karmieniem piersią, spotkań, rozmów i dyskusji na forach.  Mam nadzieję, że będą to cenne wskazówki dla tych, którzy przygotowują się na narodziny dziecka, albo mają w swoim otoczeniu mamę karmiącą, która potrzebuje wsparcia.

IMG_3970 (1)Zdjęcie: archiwum prywatne

Karmią piersią te mamy, które chcą karmić piersią. Decydują, że będą karmić miesiąc, pół roku albo do samoodstawienia przez dziecko. Brzmi trywialnie, ale ta decyzja ma kluczowe znaczenie w momencie, kiedy zaczynają się przysłowiowe „schody”. Inaczej w kryzysie zachowa się mama, której celem jest karmić piersią, inaczej mama, która postanowiła „spróbować”, „zobaczyć czy się uda” albo karmić „dopóki nie będzie za trudno”. Pierwsza mama ma jasno wyznaczony cel, w okresie „burzy, sztormów i naporu” zrobi wszystko, aby wrócić na wyznaczony wcześniej kurs. Istnieje prawdopodobieństwo, że druga mama skorzysta z „koła ratunkowego”, jakim z pozoru wydaje się podanie dziecku butelki z mieszanką.  Piszę z pozoru, bo to prosta matematyka: im mniej dziecko jest przy piersi, tym mniej mleka wyssie a tym samym piersi mamy wyprodukują później mniej mleka. I pierwszy niepokój „ratunku, mam mało mleka”, za którym idzie podanie mieszanki może się tym samym zamienić w realną sytuację mniejszej ilości mleka u mamy, niż potrzebuje dziecko. W powolny i często nieświadomy sposób oboje dryfują w stronę zakończenia przygody z karmieniem piersią.  Nie twierdzę, że każde podanie butelki musi zaowocować odstawieniem od piersi, twierdzę natomiast, że rzetelna wiedza o mechanizmach laktacji jest podstawą do tego, żeby świadomie podejmować decyzję o podaniu butelki z uwzględnieniem wszystkich za i przeciw.

No właśnie, powtórzę raz jeszcze, bo to ważne: mamy, które karmią piersią mają rzetelną wiedzę o laktacji albo wiedzą, gdzie jej szukać albo do kogo się zwrócić by taką wiedzę zdobyć.  Można być sceptycznym (ja tak trochę mam) co do koncepcji np. skoków rozwojowych u dziecka. Niemniej wystarczy spojrzeć, kiedy najczęściej pojawiają się na forach zagubione mamy z zapytaniem, co robić, bo „kończy im się mleko w piersiach”. Z dużym prawdopodobieństwem jest to okolica 6-ego tygodnia życia dziecka (czas pierwszego skoku, według tej teorii). Mózg dziecka w tym okresie rozwija się tak gwałtownie, że zmienia się zapotrzebowanie na ilość i jakość mleka mamy. Dziecko częściej i dłużej zaczyna „wisieć” na piersi, co mamy często interpretują jako brak mleka. Wtedy stają na rozdrożu: albo trafią na osobę, która wytłumaczy im mechanizm tego, co się dzieje („pozwól dziecku wisieć na piersi, ono właśnie zamawia świeżą dostawę, jeśli będzie mieć nieograniczony dostęp do piersi czyli będziesz karmić na żądanie, zamówi dokładnie tyle ile potrzebuje”), albo na osobę, która wesprze nie tyle mamę co jej kłopot („też tak miałam, że skończyło mi się mleko i musieliśmy przejść na butelkę”). Dlatego korzystając ze wsparcia na forach internetowych warto wybierać te, które są tworzone i moderowane przez doradczynie laktacyjne, promotorki karmienia piersią, albo przynajmniej mamy, którym udało się karmić z sukcesem, gotowe wesprzeć swoim doświadczeniem (moje polecenia znajdują się pod tekstem). Niestety jesteśmy zewsząd otoczeni mitami albo nawet zabobonami (o położnej, co rzuciła urok) fałszywymi przekonaniami na temat karmienia (dziecko z zębami powinno z piersi przerzucić się na schabowe, bo po coś ma te zęby) dlatego warto wyposażyć się w bezpieczną tarczę wiedzy, która będzie skuteczną ochroną przed dezinformacją.

IMG_4835Zdjęcie: archiwum prywatne

Kolejny niezbędny składnik sukcesu, to wiara we własne możliwości, zaufanie do siebie, wewnętrzna mantra „dam radę!”. Zaledwie kilka procent kobiet nie może karmić swojego dziecka z powodów medycznych, niemniej w głowach wielu mam karmiących, szczególnie w okresach kryzysu, zapewne nie raz pojawia się myśl, że należy do tego nielicznego grona. Wątpliwości są również naturalne, jak wiatr który porusza liście na drzewie. Niemniej ważne, żeby nie naruszały ani pnia ani korzeni drzewa, jakim jest przekonanie, że mama ma wszystko, czego potrzebuję, żeby wykarmić swoje dziecko. To „wszystko” naprawdę jest: wystarczą mama z piersią, dziecko i ich częsty kontakt. Wiara w połączeniu z wiedzą to fundament nie do ruszenia. Powiedziałabym nawet, że to zaufanie ma większą noc niż herbatki laktacyjne, suplementy diety czy inne zewnętrzne wspomagacze. Wszystko jest w głowie i w sercu (piersi) mamy karmiącej a zaufanie często równa się odprężenie. Mama w głębokim relaksie, spokojna to niewyczerpane źródło pełnowartościowego mleka. Skarb nie tylko dla dziecka, bo mama też ma swój hormonalny koktajl szczęśćia: prolaktynę i oksytocynę. Pierwszy odpowiada za produkcję mleka a przy okazji jest odpowiedzialny za stan odprężenia, którego doświadczamy po orgazmie. Drugi, odpowiedzialny za wypływ mleka z piersi, to hormon miłości: obniża napięcie, niweluje stres, wzmacnia potrzebę bliskości. Jak wiele mam, także i ja w chwilach kryzysu dopytywałam, co jeszcze mogę zrobić, aby pobudzić laktację. To co przyniosło najlepszy efekt to zorganiozwanie zacisznego miejsca, w którym mogłam się zrelaksować z moimi dwoma ssakami przy piersi oraz wdzięczność za każdą kroplę mleka, którą do tej pory wyprodukowało moje ciało. Z myślenia „technicznego” o swoich piersiach i produkcji mleka, przestawiłam swój tryb myślenia na szacunek dla siebie i procesu, jakim jest karmienie dzieci.

Wsparcie. Bez niego trudno mi sobie wyobrazić karmienie. Merytoryczne – o tym pisałam – oparte o rzetelną i stale  a k t u a l i z o w a n ą   wiedzę z zakresu laktacji. Potrzebne, niezbędne, konieczne do tego, żeby nie wprowadzać mamy w błąd. Empatyczne – nakierowane na Osobę, jej emocje i potrzeby. Mamy potrzebują żeby je po prostu usłyszeć, zobaczyć, przytulić (nawet wirtualnie). Docenić ich trud, usłyszeć złość i frustrację, wysłuchać smutków. Zobaczyć Osobę, która stoi za tym słowem znaczy tyle, co wspierać nie tylko piersi, mechanizmy laktacyjne, ale przede wszystkim mamę, która w proces karmienia wchodzi z całym dobrodziejstwem inwentarza. Kolejny wymiar wsparcia to jego adekwatność czyli odpowiedź na realne potrzeby mamy. Myślę, że pojęcie „terror laktacyjny” ma swoje źródło w nieadekwatnym wspieraniu kobiet, kiedy są zmuszane do karmienia w imię idei czy procedury szpitalnej bez sprawdzenia ich gotowości i zgody na to. Słyszałam, jak położne na przekór „boli, nie chcę” zachęcały (to łagodne określenie) kobietę, by przystawiała dziecko do piersi po porodzie. Jestem przekonana, że mieszanka była pierwszym zakupem tej mamy po wyjściu ze szpitala. I niepotrzebna trauma wyniesiona ze szpitala, opatrzona hasłem „nigdy więcej!” Nieadekwatne wsparcie jest frustrujące dla obu stron, może mieć charakter przemocowy odbierając moc kobiecie, zamiast ją uskrzydlać. Jedna mama mówiąc „nie mam mleka” potrzebuje wiedzy i rady jak temu przeciwdziałać, inna wsparcia w opłakaniu straty przy kończeniu karmienia i ukojenia poczucia winy, które się przy tej okazji pojawiło. Czasem chodzi o radę jak poradzić sobie z bolesnym zastojem, kiedy indziej wystarczy „ojojanie” a w jeszcze innej sytuacji o zwykłe ludzkie wygadanie się. Wspierając mamę warto zadać sobie pytanie, czy wręczam mamie coś, co mam na podorędziu własnego doświadczenia, czy coś, co jest jej realnie potrzebne?

Wsparcie to też zbudowanie wokół kobiety wspierającego otoczenia. Według mnie powinien być taki termin jak rodzina karmiąca, czyli mama wraz z całym swoim kontekstem, organizacją życia i przestrzeni do niego potrzebnej, członkami rodziny którzy również uczą się swojej nowej roli. Początki karmienia oznaczają zwykle „uziemienie” a to oznacza, że dobrze mieć przy sobie kogoś, kto zrobi kanapkę, poda wodę i zaopiekuje się starszakiem. Przy bliźniakach, zarówno tych karmionych razem jak i osobno, instytucja taty jest nie do przecenienia. Może podać drugie dziecko przy motaniu na podwójną poduszkę, albo zabawić drugiego głodomora, kiedy musi poczekać na swoją kolej. Nie twierdzę, że bez pomocy takie karmienie nie jest możliwe, bo znam kobiety (i tutaj raz jeszcze wyrażę swój podziw i szacunek dla nich!), które potrafią poradzić sobie same i nie zrezygnować z karmienia, nawet przy dwójce maluchów. Myślę sobie, że to wsparcie jest po prostu znacznym ułatwieniem, który pozwala uwolnić zasoby mamy, których szczególnie w tym pierwszym okresie macierzyństwa bywa jak na lekarstwo.

IMG_8229

Zdjęcie: archiwum prywatne

Znam kilka mam, które o pierwszą kroplę mleka walczyły kilka tygodni. Mimo niepowodzeń, łez i bólu przystawiały dziecko do piersi, by za chwilę skorzystać z pomocy laktatora. Regularnie, co 2-3h, w konkretnych cyklach, w dzień i w nocy. I wywalczyły! Miały jasny cel i sprecyzowaną wizję karmienia. To rodzaj postawy i determinacji, który wzbudza we mnie ogromny podziw i szacunek. Znam historie kobiet, których laktacyjna ścieżka nie była usłana różami, ale miała szczęśliwe zakończenie w postaci karmienia piersią. To co chcę pokazać, to że ta determinacja i wytrwałość to kolejne składniki sukcesu w karmieniu piersią. Że to nie tylko obrazki jak z żurnala z uśmiechami na twarzy, ale często praca pełna wyrzeczeń i wysiłku, żmudna codzienność przeplatana zarówno kryzysami, nieprzespanymi nocami jak i tymi pięknymi momentami, kiedy cały Wszechświat zawęża się do tej wymiany bliskich spojrzeń między mamą a dzieckiem. Karmienie piersią to decyzja o diecie, stroju, rzadszym albo krótszym wychodzeniu z domu bez dzieci. To zgoda na częste pobudki w domu i momenty całkowitego oddania ssakowi, kiedy idą zęby, boli brzuch albo pojawia się lęk separacyjny. Decyzja, której utrzymanie wymaga wspomnianej wytrwałości i uporu.

Jasny cel, wiedza, wiara, wsparcie i wytrwałość mam sprawia, że coraz więcej mam karmi z sukcesem swoje dzieci. Mniej jest ważne, czy robią to ze względu na zdrowie, ekonomię, modę czy wygodę: ważne że coraz więcej dzieci dostaje na starcie bezcenny kapitał, z którym potem ruszy w świat pełen wyzwań. Bo mamy mają moc, a laktacja zaczyna się w głowie każdej z nas!

Miejsca w sieci, godne polecenia:

1. Hafija – laktacyjna Wikipedia prowadzona przez Agatę Aleksandrowicz- matkę karmiącą matek karmiących. Cenię Hafiję nie tylko za merytoryczność, ale też za ciągły rozwój i aktualizowanie wiedzy w związku z pojawiającymi się nowymi doniesieniami z badań.

https://www.hafija.pl/

2. Kwartalnik Laktacyjny – periodyk oraz forum – oba pod patronatem i opieką merytoryczną zespołu Fundacji Promocji Karmienia Piersią. Wywiady, badania, aktualne tematy z zakresu laktacji. 

https://www.kwartalnik-laktacyjny.pl/ – strona

https://www.facebook.com/groups/kwartalnik.laktacyjny/ – grupa wsparcia

3. Bliźniaki na piersi – blog Kasi Sitarskiej – mamy podwójnie karmiącej i grupa wsparcia także pod jej czujnym okiem (oraz zespołu). Lektura obowiązkowa dla każdej bliźniaczej mamy, która przygotowuje się do karmienia piersią lub już jest w procesie. Wspaniała grupa wsparcia zarówno od strony merytorycznej jak i ludzkiej.  

http://www.blizniakinapiersi.pl/ – blog 

https://www.facebook.com/groups/blizniakinapiersi/ – grupa wsparcia na facebooku 

4, Mataja – blog rodzicielski oparty na dowodach naukowych prowadzony przez Alicję Kost i Danutę Kozłowską-Rup, jego część poświęcona jest mleku mamy. Naukowo, merytorycznie i z humorem.

https://mataja.pl/category/zywienie/mleko-mamy/ 

5. Mlekiem Mamy – blog prowadzony przez zespół doradczyń laktacyjnych, promotorek kp i mam karmiących inaczej w jednym – zarówno o karmieniu mlekiem mamy (butelką) jak i karmieniu piersią. Dużo cennej wiedzy w bardzo przejrzystej formule. Dobrze się to czyta. 

http://www.mlekiemmamy.org/

Przypisy:

[1] Raport o stanie karmienia piersią w Polsce w 2015 roku do pobrania tutaj